27 kwietnia 2020, 20:00
Kolejna noc i kolejne koszmary...
Każdy inny, a jednak temat jeden i ten sam. Ona wciąż cieri i potrzebuje pomocy. Czy właśnie nie tak jest, że jeśli człowiek przed śmiercią był katowany to jego dusza po śmierci tkwi w tym miejscu? Błąka się i nadal cierpi? Właśnie ostatnie pół roku jej życia to była mordęga, znosiła takie cierpienia, które doprowadzały ją do błagania o śmierć...
Tak właśnie to wyglądało, trafiła do szpitala, ponoć pod dobrą opiekę, a co tam zastała? Brak czegokolwiek, traktowali ją jak parszywca. Nie leczyli, nie chcieli o nią walczyć... Od samego początku skreślili ją...
Kolejne rany, kolejne odleżyny i obojętność na jej cierpienie... Lekarz ją i nas czyli rodzinę obwiniał o taki stan rzeczy...
Doprawdy? Doprawdy to nasza wina, że do szpitala pojechała jako osoba chodząca, a z niego wyjechała na łóżku, bo do tego doprowadzili ją w szpitalu...
Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, każdy lekarz mnie unikał. Zataili fakt, że zarazili ją bakterią, która przyspieszyła rozwój ran i doprowadziła do nawrotu martwicy.
Tak, martwicy, z którą wypisał i ją po pierwszym pobycie w szpitalu do domu. Żadnej wzmianki, niczego
Olali ten fakt, że kobieta patrzy śmierci w oczy...
Czy tak ma wyglądać nasza służba zdrowia?
Czy właśnie tylko takiej opieki medycznej możemy się teraz spodziewać?
Jeśli tak, to nie liczmy na to, że ktokolwiek przeżyje i uda się zmierzyć z obecnym wirusem, który do nas przybył...
Czasami jestem wdzięczna, że mama nie musi już cierpieć i nie przyszło jej jeszcze dodatkowo teraz zmierzyć się z kolejną chorobą...
Ale czy to jest fair, że córka jest wdzięczna za śmierć własnej mamy? Nie wiem, nie wiem co jest dobre, a co złe. Nie wiem, czy jestem wystarczająco dobra. Jestem nerwowa, często krzyczę i nie zawsze mogę zasnąć. Nie radzę sobie z emocjami i natłokiem tych wszystkich wydarzeń, myśli i koszmarów....
Zaczęłam pisać..
To nie oznacza nic dobrego... Wena wraca, a to oznacza, że i depresja również. Tylko wtedy mam wenę. Każdy kolejny nawrót depresji jest coraz bardziej niebezpieczny. Jestem coraz słabsza. Jedyne co mi w takich chwilach pomaga to właśnie pisanie...