Archiwum 30 kwietnia 2020


Duchy minionych wydarzeń
30 kwietnia 2020, 13:42

Codziennie myślami błądzę wokół tamtych wydarzeń i zastanawiam się co można było zrobić inaczej, żeby ona nadal żyła. Która decyzja, który moment zadecydował, że tak to się skończyło...

Za każdym razem jest to coś innego, wcześniejsze i późniejsze wydarzenia. Jednak nie jestem w stanie zadecydować, który moment był tym kulminacyjnym....

Wiele czynników zaważyło, można było parę rzeczy zmienić, ale teraz jest już za późno... Nic nie zwróci jej życia, a mi zostało tylko jedno - chęć zemsty na wszystkich, którzy przyczynili się do pogorszenia jej stanu zdrowia. I tu zaczyna się bariera nie do przeskoczenia..

Nie mam żadnych dowodów, które ułatwiłyby mi zemstę na drodzej zgodnej z prawem. To oznacza, że nie jestem w stanie nic zrobić. Tkwię w kompletnej kropce i nie mogę nic... Ta bezczynność mnie dobija i tylko jeszcze bardziej pogłębia w żałobie. 

Zastanawiam się tylko czy jest coś co pominęłam, co dałoby światło na nowe dowody i jakieś zaczepienie, żeby los się odmienił.. 

Wiem, że na chwilę obecną pozostaje mi jedynie pisanie o tym i próba uświadamiania ludzi jak wygląda służba zdrowia... Jednak to mi nie wystarcza..

Tego nie da się opisać, to jest coś okropnego.. 

Kiedy tkwisz w przekonaniu, że jednak można było coś zrobić, ale nie wiesz co... Wiesz, że są ludzie, którzy przyczynili się do tego, ale nie masz ani jednego dowodu, który by to potwierdził...

Co w takiej sytuacji zrobić?

Do dziś brzmi w głowie mi jedno zdnanie.. 

Jej największym marzeniem było pojechać i zwiedzić Aushwitz. Nie wiem czemu? Ale powiedziałam jej, że kiedyś się uda. 

Chciała zobaczyć wnuczkę. Obiecałam jej, że wróci do domu, że będzie widziała jak dorasta jej wnuczka...

Dla mnie obietnica to świętość, więc czemu nie dane mi jest jej dotrzymać? Czemu zostałam pozbawiona takiej możliwości?

Tyle obietnic, tyle słów...

A tak mało czynów...

Czuję, że zbyt mało zrobiłam, że mogłam więcej, że mogłam coś zrobić, bardziej postawić się tym lekarzom...